Po śniegu na kolcach

Aura zaczyna się zmieniać i zanim wyskoczył plus na temometrze to zrobilem sobie traskę. Niby nic takiego bo Lisia Góra ale Ci co tam jeżdżą i nie asfaltem to wiedzą o czym piszę. Frajda z jazdy w takim śnieżnym terenie to sama w sobie przygoda i to pod nosem bo praktycznie w Rzeszowie. Pomysł był taki – pojeździć po trasie dla rowerów bo jak życie nas uczy to na chodnikach można spotkać śnieg gdy asfalt jest już goły. Co prawda trzeba wykorzystywać każdy dzień bo dodatnia temperatura szybko wykańcza w mieście śnieg. Mając więc cel zatoczyłem małe koło i obrałem kierunek na Lisią Górę. Tam potrenowałem jazdę koło „mini pola golfowego” i w górę koło przystani. Wystarczy podjechać i skrótem przy płocie WSK zniknąć z asfaltu. Później to już tylko teren i mnóstwo śniegu. Na jednej fotce znajdziecie miejsce gdzie w zeszłym roku testowałem „czarnego rumaka” czyli Fat Bike. Cóż Wam mogę powiedzieć, chyba tylko to że od kiedy jeżdżę na kolcach nie ma większego bezpieczeństwa w warunkach zimowych na rowerze.
Postanowiłem nieco wydłużyć trasę w kierunku budynku 218 bo tam kończy się szutr i przy płocie tym razem naszych wodociągów przebiegła dalsza trasa. Tak się właśnie zastanawiam czy 1 m ścieżki praktycznie po nieużytkach nie można byłoby wygospodarować i połączyć z tak znana trasą rowerową nad Wisłokiem i nie mówiąc nic o moście przez Wisłok i wytyczeniem trasy z drugiej strony Wisłoka do Kładki Budziwój-Boguchwała. Chyba popuściłem wodza fantazji ale co tam …
Polecam więc wykorzystujmy to zimowe szaleństwo bo jak szybko przyszło tak szybko się kończy.
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz